Dziś jesteśmy dumną częścią Rozbieganych Grzędzic. Ich współzałożycielami, ale przede wszystkim Biegaczami. A jak było kiedyś? Jak to się u nas zaczęło z tym bieganiem? Swój pierwszy oficjalny start w zorganizowanym biegu pamiętam do dziś. Było to ponad 7 lat temu. Dlaczego tak dobrze to pamiętam? Dlatego, że był to trudny czas w moim życiu. Sama otrzymałam wtedy wsparcie i motywację do biegania od innych. Ale bieganie to dla mnie nie tylko pokonanie dystansu. To pokonanie własnych granic, to udowodnienie sobie, że mogę więcej. To przełamanie bariery i całkowity reset. A na końcu największa nagroda. Satysfakcja, która pozostaje na długo. I te endorfiny. Niesamowity zastrzyk energii do życia. Biegacze wiedzą o czym mówię. To mi wtedy pomogło. I jestem za to do dziś wdzięczna.
I tak już zostałam z tym bieganiem. Czasem mój organizm potrzebuje odpocząć, czasem przerwy wymusza życie, ale nieustannie, za każdym razem wracam do tego z taką samą radością. Dlaczego? Bo tego potrzebuję. To pomaga mi poukładać myśli w głowie, poczuć, że mam wpływ na swoje zdrowie, że robię coś dla siebie. Wiem, że inni tego też potrzebują.
A jak to zaczęło się u mojego męża? Zawsze był aktywny. To osobowość Sportowca. Nie wyobraża sobie życia bez aktywności fizycznej. Ale czy biegał regularnie? Niekoniecznie. No chyba, że w pracy i na boisku. To zawsze. Potrzebował motywacji i drugiej osoby. O to czasem trudno.
Teraz wspólnie startujemy w zorganizowanych biegach. Często wybieramy te charytatywne. Można pomóc komuś i samemu zadbać o siebie. I to jest piękne. Właśnie niedawno dokupiliśmy nowy wieszak na medale, bo jeden już zapełniliśmy do maksimum. Ale lubimy też wyjść spontanicznie z domu i po prostu pobiegać. Pobyć razem i cieszyć się chwilą.
No i oczywiście, już od ponad 3 miesięcy, regularnie co wtorek o godz. 20.00, a po wakacjach o godz. 19.00 spotykamy się na przystanku autobusowym w Grzędzicach z Grupą fantastycznych osób, żeby wspólnie pobiegać. Skąd w ogóle ten pomysł? Wystawiłam kiedyś na grupie grzędzickiej pojedynczy wieszak na medale. Chciałam go oddać, żeby komuś się przydał, bo my mamy wspólny. Zgłosiła się Pani. Zapytałam czy biega. Okazało się, że wieszak będzie dla córki. Pani chętnie wyszłaby pobiegać, ale powiedziała, że nie ma z kim. A samemu trudniej. W grupie zawsze jest raźniej. I to dało mi wtedy do myślenia. Ludzie potrzebują wsparcia. Ludziom potrzebni są inni ludzie. Każdy z nas potrzebuje motywacji. Tak narodził się w głowie pomysł na Rozbiegane Grzędzice. Serdecznie pozdrawiam Panią. Może jest na Grupie.
Ten pomysł zostawiłam jednak dla siebie. Wracając z Biegu Mikołajkowego podzieliłam się tym z moim mężem. On pomysły wprowadza w życie od razu. Tak było i z Rozbieganymi Grzędzicami. Stworzył fanpage, zaplanował wydarzenie i 2 stycznia ruszyliśmy. Byliśmy miło zaskoczeni tak licznym odzewem ze strony ludzi. Przywitaliśmy wspólnie Nowy Rok i przemierzyliśmy nasz dystans ponad 3 km. Ci, którzy chcieli zrobili jeszcze jedno okrążenie. I tak spotykamy się do dziś. Liczba Biegaczy się zwiększa, co nas ogromnie cieszy. Pojawiają się też czworonożni Przyjaciele. Czasem ktoś jest chory, ma pilne sprawy lub po prostu musi zostać z dzieckiem. I to jest okey. To jest życie. Ale wracają. I to z podwójną motywacją. Dajemy ją sobie nawzajem. Opowiadamy o swoich pasjach, doświadczeniach i marzeniach. Każdy z nas jest inny, ale łączy nas bieganie. Każdy biega w innym tempie. Dla Niektórych to marszobieg. I świetnie! Bo tu nie liczy się czas. Liczy się wspólna inicjatywa!
Wzięliśmy już udział w zorganizowanych biegach jako Klub Rozbiegane Grzędzice. Planujemy jeszcze więcej takich biegów. Zachęcamy do dołączenia. U mnie historia z bieganiem zaczęła się właśnie od jednego z biegów. Już niedługo ogłosimy wydarzenie, które ma na celu dowolną aktywność połączoną z integracją. Dla Biegaczy z Rozbieganych Grzędzic. Ale nie tylko. Dla całej społeczności lokalnej. Dla Wszystkich, którzy chcą dołączyć. Dla Tych, którzy chcą zacząć. Teraz jest ten czas. Zacznijcie. Zadbajcie o swoje zdrowie. Wsparcie i motywacje dostaniecie od nas.